wtorek, 17 kwietnia 2012

Kmpania - II Bitwa

Od pierwszego, pechowego spotkania z Bishops Rangers, Trolle chciały dorwać Jake'a, jednak jego oddział bardzo starannie zacierał wszystkie ślady, aby nie dać mutantom kolejnej możliwości zasadzki. Na horyzoncie pojawiła się jednak możliwość pośredniego dokopania Jake'owi - możliwość kropnięcia jego brata.
 
Co prawda Rob, brat Jake'a został wyklęty z rodziny wiele lat, temu, kiedy to nie tylko przystał do gangów hegemonii, ale także zmienił wiarę na te wymoczyny głoszone prze Sancheza.
 
Ale jednak brat, to brat, więc przynajmniej w taki sposób Trolle mogły zaszkodzić Jake'owi.
 
Cztery dni po pechowej konfrontacji z Jake'iem, informator przekazał Trollom informację o planowanym przez Dzieci Sancheza patrolu. Mutanci przekradli się więc na ich teren i korzystając z osłabienia wroga polegającego na rozproszeniu sił zasadzili się na Roba.
 
Gdy tylko Rob połapał się, w czym rzecz, natychmiast zareagował w sposób dokładnie odwrotny niż sugerowałaby to jego muskularna, napakowana sterydami sylwetka - schował się w nabliższym kącie i tam czekał, aż jego kumple z gangu zabezpieczą drogę. Co za tchóż!
 
Ale kumpli, cholera, dobrał sobie niezłych, to mu trzeba przyznać. Choć nie wiem, czy "dobrał" byłoby tu dobrym słowem. Ci nawrwańcy wyglądali jak cholerne kolny Jake'a! A przynajmniej tak się zachowywali. A już na pewno byli tak samo skuteczni jak Jake.
 
Nie próbuj przekradać się do ich warsztatu. Łapa próbował. Pierwsza wystrzelona przez Sida kulka położyła go na miejscu.
 
Dzielna grupa mutków okrążyła Roba, Sida i Joe'go i wziąwszy z zaskoczenia już miała ich rozstrzelać, gdy Joe, zorientowawszy się w ostatniej chwili, jakimś cudem wypalił celnie w płuco Lufy.
 
W tym czasie, zwabiona odgłosami strzałów, na tyłach mutków pojawiła się druga grupa punków, z Sanchezem na czele. Szefo i Żyła byli na to przygotowani, ale skurczybyki zalały ich gradem pocisków i wykończyli.
 
Pastor, po raz kolejny wkurzony na nieudolnosć swoich wiernych, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Wycelował więc strzelbę w Roba i na ułamek sekundy zanim zdążył wypalić, sam dostał z dwururki w wątrobę. A że odległość była nie wielka - coż, wystarczy powiedzieć, że klecha do końca życia będzie już trzeźwy...
 
Widząc przytłaczającą klęskę swoich towarzyszy, podkradł się do Roba i w akcie desperacji wypruł do niego serię z pistoletu. Nie zyskał na tym nic, poza wkurzeniem wroga. Spostrzegłszy, że reszta gangu, choć ranna, zdołała korzystając z zamieszania opuścić pole bitwy, Glaca również zniknął Sanchezowi i jego dzieciom z pola widzenia.
 
Szefo jak zwykle znalazł ciekawe rzeczy pałętające się pod nogami. Tym razem była to prawdziwa rzadkość, bo aż 3 pociski antypolicyjne.
 
Pastor uważa, że to opatrzność pozawala Trollom po każdej porażce wyżyć się na "martwej naturze", albowiem w drodze powrotnej Trolle natknęły się na Zbiornik paliwa i zwinąwszy stamtąd co się da, to znaczy 5 beczek z paliwem podpalili zbiornik.
 
Jake i jego brat, Rob, to twarde bestie. Ale i na nich przyjdzie pora. Pastor mówi, że cierpliwość popłaca...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz